Najnowsze komentarze
Jeśli masz ubezpieczenie swoje w W...
A ja z mojej firmy ubezpieczeniowe...
pierre kardan do: ubezpieczony = wydymany?
przykra sprawa, wyrazy współczucia...
Dobrze, że nie przepchał Cię dalej...
Dobrze, że nic więcej się nie stał...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

17.05.2014 00:30

ubezpieczony = wydymany?

Jak nie dać się wydymać firmie ubezpieczeniowej? To pytanie bywa nieraz niczym fraza z utworu Hamlet "To be,or not to be" chciało by się rzec :).

 

13 maja TRZYNASTEGO !!!

Zaczęło się od tego, że mi się nie spieszyło ... Jechałem sobie spokojnie do kolegi z planem wieczornego piwkowania, obwodnica dużego miasta, ograniczenie do 50 km/h, krzyżówka. Zapala się żółte światło, pierwsza myśl depnąć i przeskoczyć, ale włącza się Anioł Stróż i szepcze stój. Myślę sobie ok. Niech będzie, zatrzymuję się, po chwili nade mną świeci się czerwone światło. Stoję grzecznie, a po chwili dociera do moich uszu trochę niepokojący pisk hamującego pojazdu, niepokój narasta bo pisk jest coraz bliżej! Próbuję się obejrzeć i w tej samej chwili w zad mojej wypieszczonej Hondzi uderza rozpędzona puszka. Pierwsza myśl: kurwa co za matoł! Nie Anioł Stróż oczywiście tylko kierowca auta. Uderzona Hondzia wali się na bok a ja zostaję wyrzucony z siodła, ląduję w sumie w niezłym stylu ale bez telemarka. Myśl druga: zajebie frajerowi! Odwracam się a z auta wysiada wystraszony dziadek, pierwsze co robi to zbiera części swojego Forda w tempie jakby miały zaraz uciec, próbuje prostować błotnik, po chwili kaleczy sobie ręce o wystającą blachę.

- Nie widział pan czerwonego ? - pytam gościa

- Coo ?- odpowiada przechylając głowę w sposób specyficzny dla słabo słyszących,

- Czerwonego światła pan nie widział ?- mówię głośniej,

- Nie widziałem stopu w motorze, nie palił się  – odpowiada.

Ok. pomyślałem stopu mogłeś nie widzieć bo przecież stałem w miejscu i nie trzymałem ręki na klamce, więc stop się nie palił, ale niewidzialny to ja chyba nie jestem!!!  Nie stałem pod słońce, kask miałem jaskrawy i widoczny z daleka, moto gabarytowo raczej duże, czego zabrakło? Może muszę kupić 20 metrów chińskiej taśmy LED  i podpiąć pod akumulator ???

 Myśl trzecia: senior, do tego głuchy więc nici z bicia, zachowam się w cywilizowany sposób.  

        Trzeba jakoś podnieść motocykl i ocenić straty, chwyt za kierownicę i stelarz, przysiad i sprawdzonym sposobem stawiam moje 270kg. do pionu. Spycham motocykl na pobocze i dzwonię po gliny. Oceniam pobieżnie straty: szyba, gmole, set, podnóżek, stelarz ,błotnik, kufer, itp. W sumie nic poważnego, ale znając ceny Pana Hondy to parę tysi pójdzie. Mówi się trudno, trzeba będzie uzbroić się w cierpliwość i wyciągnąć kasę od ubezpieczyciela sprawcy.

       Po 20 minutach przyjeżdżają niebiescy, standardowe postępowanie  zakończone mandatem dla sprawcy i pytaniem:

- Nie widział Pan motocyklisty ?

- Nie widziałem, patrzyłem na światła - pada odpowiedź,

Tylko ciekawe po co, skoro i tak się nie zatrzymał. Policjanci się żegnają a ja na pobliskim orlenie druciarskim sposobem mocuję podnóżek i tablicę rejestracyjną .

 Do kolegi zostało mi ponad 200km, do domu 60, chwila namysłu. Decyduję , że wracam do domu, z piwkowania dzisiaj niestety nici.

 

14 maja

Na spokojnie oceniam uszkodzenia i jadę do serwisu Pana Hondy. Uzbrojony w kosztorys, zgłaszam telefonicznie szkodę do ubezpieczyciela sprawcy, firma nosi tajemniczą dla mnie i nie wróżącą nic dobrego nazwę: TUZ brzmi jak Teraz Utniemy Złotówki. Sprawdzam w necie: Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych TUZ, opinie ma raczej nie napawające optymistycznie, więc szanse na szybkie uzyskanie wypłaty odszkodowania w pełni pokrywającej uszkodzenia raczej nikłe. Niestety firmy ubezpieczeniowe w naszym kraju dymają klientów na potęgę, a Ci nie orientując się w temacie na to pozwalają. Ponieważ  lubię robić na przekór postanawiam sobie, że nie będę jednym z wydymanych! Po południu wsiadam w auto i jadę na wczorajsze piwo. Przejeżdżając ponownie skrzyżowanie, na którym wczoraj doszło do zdarzenia, zastanawiam się jakim cudem mógł mnie nie widzieć. Długa prosta, widoczność idealna, światła sygnalizatora widoczne z daleka.   

 

16 maja

Przyjechał rzeczoznawca, zrobił Hondzi sesję zdjęciową. Zabrał przygotowane przeze mnie kopie dokumentów. Na wniosku o likwidację są do wyboru trzy metody rozliczenia szkody. Pierwszy sposób – rozliczenie na podstawie przedstawionych faktur i zaakceptowanego wcześniej kosztorysu, drugi – rozliczenie na podstawie wyceny rzeczoznawcy ubezpieczyciela ( uwaga bo tu dymają klientów na maxa zaniżając wycenę części i roboczogodzin) , trzeci sposób tzw.szkoda całkowita – stosowany gdy koszt naprawy przewyższa wartość pojazdu ( tu też dymają klientów i to na żywca zaniżając rzeczywistą wartość auta przed wypadkiem lub zawyżając cenę wraku ).

Wychodząc z założenia, że niektóre części mogę kupić taniej niż w serwisie Pana Hondy, a naprawę wykonam sam, oświadczyłem Panu rzeczoznawcy, że nie wybieram żadnego z proponowanych sposobów likwidacji szkody. Domagam się wypłaty sumy wynikającej z kosztorysu serwisu. Nie będę przedstawiał wymaganych faktur, ponieważ zgodnie z polskim prawodawstwem nie mam takiego obowiązku. Mój ukochany i wielbiony pojazd został uszkodzony i należy mi się zwrot za wszystkie uszkodzone części. To czy je wymienię na nowe czy wystrugam sobie podobne z drewna a kasę przepiję to już tylko moja sprawa .

  Pan zrobił kwaśną minę, pożegnał się i kazał czekać na informację. OK. Czekam.

 

20 maja

  Jednak mam w sobie coś z wróżki i nie są skrzydełka . Tak jak przewidywałem do likwidacji szkody ubezpieczyciel wybrał spośród wcześniej wymienionych sposób trzeci. Wydymanie przez orzeczenie szkody całkowitej. Przepis na oszukanie, no bo jak to inaczej nazwać nie używając niecenzuralnych słów jest prosty. Ustalamy wartość pojazdu sprzed wypadku starając się ją zaniżyć . W przypadku Hondzi ubezpieczyciel podał wartość 36 % niższą od najtańszej oferty analogicznego motocykla na popularnym portalu aukcyjnym.  Następnie stwierdzamy, że żaden z uszkodzonych elementów nie nadaje się do naprawy i wszystkie trzeba koniecznie wymienić. Nie myślcie, że robi się to, aby poprawić nasze bezpieczeństwo lub towarzystwo ubezpieczeniowe ma gest. Cel jest jeden. Ustalić możliwie wysoki koszt naprawy w celu wykazania, iż przewyższy on wartość motocykla .

   Teraz tak zwaną metodą dyferencyjną, choć brzmi to znajomo, nie ma nic wspólnego z mechanizmem różnicowym, odejmujemy od wartości motocykla sprzed wypadku wartość tego co z niego zostało zostało.  Wypłacamy klientowi różnicę i sprawę uważamy za zamkniętą.  

    Klient zostaje z wrakiem , a wypłacone odszkodowanie może sobie wydać na jakiś grzeszny cel bo na naprawę sprzętu na pewno nie wystarczy. Brakuje tylko słomki w pupie, aby ubezpieczyciel mógł w nią dmuchnąć !

 

 

 21 maja

       Środa – znowu weekend , to plus pracy w czterobrygadówce. Zawsze jestem przed, albo po weekendzie. Przyzwyczaiłem się i nawet mi to pasuje. Nie mogę tylko zrozumieć tego ciągłego rabanu o zakazie handlu w niedzielę, a to, że ekspedientki z Biedronki takie biedne, bo w niedzielę trzeba pracować, nie mają niedzieli dla rodziny, na tacę nie mogą się dorzucić. Wtedy myślę sobie: „ a ja to, co? kij od kaszanki?”. Jakoś nikt się nie przejmuje, że w niedzielę zamiast wydalać z organizmu alkohol muszę mężnie pracować.

      Ale do rzeczy. Korzystając z wolnej chwili, piszę odpowiedź do ubezpieczalni.

Podpierając się paragrafami grzecznie proszę o udostępnienie akt i kalkulacji na podstawie, których podjęto decyzję o szkodzie całkowitej. Jednocześnie zaznaczam, że moja ocena jest odmienna. Przy okazji wytykam błędy w protokole oględzin. Klikam wyślij i zastanawiam się czy ktoś w TUZ przeczyta moją odpowiedź i spróbuje się do niej odnieść , czy też otrzymam odpowiedź w formie standartowej formułki .  

 

 

30 maja

         Od tygodnia trwa intensywna wymiana korespondencji pomiędzy mną, a ubezpieczycielem . Trochę to przypomina rozmowę z pijanym alkoholikiem o leczeniu.          Ja piszę, że chcę zlikwidować szkodę przedstawiając kosztorys, a TUZ w odpowiedzi przesyła rozliczenie szkody całkowitej. Proszę o informację na jakiej podstawie ustalono tak niską wartość motocykla przed szkodą, w odpowiedzi otzrzymuję zapytanie na temat wartosci uszkodzonego kasku i rękawic itp. Słowem trochę to przypomina zabawę kto się pierwszy znudzi i odpusci . 

 

1 czerwca

         Trochę mi nerwy pusciły i zaczynam tracić cierpliwość. Tracę czas na wymianę korespondencji i tak naprawdę nic z tego nie wynika. Zaczyna mi brakować mozliwości jazdy motocyklem . Naprawić Hondzi nie mogę, bo być może będę musiał powołać niezależnego rzeczoznawcę . 

 

10 czerwca

         Po blisko miesiącu wreszcie mogę zabrać się za naprawę, mam w ręku decyzję ubezpieczyciela przyznającą odszkodowanie z tytułu szkody całkowitej. Wprawdzie nie jest to sposób likwidacji jakiego się domagałem, ale po maniakalnej wymianie korespondencji kwota wypłaconej mi sumy pomnożyła się prawie o 100 %. Pozostaje jednak pytanie dlaczego ubezpieczalnie traktują nas jak bandę idiotów nie potrafiacych liczyć i upomnieć się o swoje, dlaczego próbują nas oszukać i standartowo zaniżają proponowaną kwotę odszkodowania? Dlaczego tak wielu poszkodowanych godzi się na takie traktowanie, przyjmująć decyzję ubezpieczyciela jako wiążącą? 

 

15 czerwca

       Czas na naprawę :).  Po rozebraniu Hondzi czas na dokładną ocenę strat : szyba do wymiany, na szcęście mam oryginalną gdzieś na strychu więc to nie problem. Gmole i stelarz po prostowaniu trafiają do lakierowania. Podnóżek, set, kierunkowskaz tylny i osłona przedniego niestety połamane, po sprawdzeniu cen u Pana Hondy znajduję na portalu aukcyjnym używany set plus nowy podnóżek,kierunek i osłonę. Tylny błotnik i odblask połamany, więc niestety muszę dać zarobić Panu Hondzie. Kufer-połamane odblaski na szczęście mam popularny model i udaje się zamówić uszkodzone elementy. Pozostaje wymiana tablicy rejestracyjnej i rumak znów jest pełnosprawny. W sumie na naprawę wydałem ok.1/5 kwoty uzyskanej z ubezpieczenia więc nie jest źle.  Na szczęście udało się stosunkowo szybko naprawić motocykl i jeszcze trochę sezonu przede mną :). Korciło mnie aby po naprawie sprzedać Hondzię, dołozyć kasę z odzkodowania i kupić coś innego ale chyba zbyt wiele mnie z Nią łączy, mam nadzieję, że jeszcze nakręcimy razem wiele kilometrów, oby bez takich przygód.

 

16 czerwca

        Podsumowując, całe zdarzenie nauczyło mnie kilku mądrości drogowych :

                                   1. pole position na światłach nie należy do miejsc bezpiecznych,

                                   2.jeśli już je zajmiesz zawsze ustaw się blisko skraju jezdni,

                                   3. w trakcie zdarzenia nie pozwól aby emocje wzięły górę i staraj się 

                                       " załatwić" sprawę w sposób cywilizowany,

                                   4. ubezpieczyciel to nie wyrocznia - masz prawo do własnej wyceny

                                        szkody.

 

 

 

Komentarze : 7
2014-05-23 12:58:17 sam

Jeśli masz ubezpieczenie swoje w Warcie lub PZU, zgłaszasz szkode do swojego ubezpieczyciela, On wypłaca odszkodowanie, a potem ściga firmę krzak. Druga metoda składasz pismo, że nie zgadzasz się z wyceną i ubezpieczyciel musi zrobić nową wycenę, zazwyczaj wartość pojazdu rośnie kilka stów. Jak to nie działa, uruchamiasz procedurę sądową, zazwyczaj działa.

2014-05-18 20:12:06 Kir

A ja z mojej firmy ubezpieczeniowej jestem zadowolony. Nie będę kryptoreklamował, więc bez nazw, ale ostatnio robiłem szkodę i w ciągu tygodnia nastąpiły oględziny, kosztorys i wypłata. Zatwierdzono wszystko i jeszcze więcej. Informację o każdym kroku postępowania dostawałem na maila - w zasadzie wszystko mailowo załatwilem. Nawet skan prawka im mailem wysyłałem, nie musiałem się z domu ruszać. Jak dla mnie gigantyczny postęp.

2014-05-17 21:32:53 pierre kardan

przykra sprawa, wyrazy współczucia.
teraz podobno ma być lepiej. pomieszali z tymi ubezpieczeniami i wszystkie sprawy o odszkodowanie będą załatwiane u naszego ubezpieczyciela. nie będzie trzeba dorabiać się z jakimiś dziwnymi firemkami, to nasz ubezpieczyciel ma się domagać od nich formalności. zobaczymy...
http://etransport.pl/wiadomosc,31086,rewolucyjne_zmiany_w_ubezpieczeniach_oc.html

2014-05-17 10:36:16 paulina114

Dobrze, że nie przepchał Cię dalej, tylko łaskawie się zatrzymał. W przypadku mojego znajomego, który zaparkował maszynkę pod sklepem i poszedł po doładowanie, wraca: motocykl leży 20m dalej pod jakąś starą ciężarówką, z której wysiada zdziwiona kobieta, zastanawiając się, czemu tak ciężko jej się cofało...
Pomimo drastycznego tematu, wpis super :)

2014-05-17 10:00:06 klurik

Dobrze, że nic więcej się nie stało.
Mam nadzieję, że ubezpieczyciel nie stwierdzi, że to Twoja wina bo jechałeś na wstecznym 300km/h na przednim kole i dlatego nie było Cię widać. A może to dlatego, że miałeś zużytą tylną oponę i to wprowadziło zawirowanie czasoprzestrzeni.

2014-05-17 09:55:41 EasyXJRider

Jako samozwańczy naczelny krytykant riderbloga oświadczam, że do niczego się nie przyczepię, niczego nie skrytykuję i że generalne, było mi bardzo miło przeczytać ten wpis. Cieszę się, że na riderblogu pojawiają się osoby potrafiące składnie i ciekawie wyrażać myśli.

W kwestii opisywanej sytuacji, miałem podobną, kiedy dziadek w czerwonej fieście wbił mi się w zadziec Czarnej Ciuchci. W takich sytuacjach często pomaga wsparcie się firmą wyspecjalizowaną w odzyskiwaniu ubezpieczeń. Ja za XJR-ę dostałem więcej, niż za nią zapłaciłem :-).
I taka ciekawostka, ubezpieczyciel czerwonej fiesty przez jakiś czas twierdził, że taki model motocykla nie został nigdy wyprodukowany, bo oni nie mają takiej informacji w swojej bazie...

2014-05-17 03:05:05 Hrum

Łączę się w bólu.
Tak sobie myślę, że czekając na ruch ubezpieczyciela dobrniesz do końca sezonu. Przekre.

  • Dodaj komentarz

Tagi

odszkodowanie (8), wypadek (8)

Archiwum

Kategorie